Forum Dolina Rivendell Strona Główna Dolina Rivendell
Twórczość Tolkiena
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

[M] Sedno sprawy (fandom: Bridgertonowie)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Opowiadania wszelkiej maści
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa


Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3464
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ithilien

PostWysłany: Pon 23:50, 16 Maj 2022    Temat postu: [M] Sedno sprawy (fandom: Bridgertonowie)

Sedno sprawy
Jest coś na swój sposób niezwykle satysfakcjonującego w tym, jak zaciekle Anthony protestuje, kiedy po kolacji bez słowa wyjaśnienia ciągną go w stronę jego własnego gabinetu. Zanim jednak Colin zdąża sformułować jakąś wystarczająco dowcipną ripostę o nauczce, którą najstarszy z Bridgertonów powinien mieć na przyszłość, Benedict zatrzaskuje z rozmachem drzwi i trzeba przechodzić do sedna sprawy.
– Więc? – rzuca zirytowanym tonem Anthony. – Mówcie, o co chodzi, bo nie mam czasu na…
– Masz mnóstwo czasu, bracie – wchodzi mu w słowo Benedict. – Jeśli ci czegoś brakuje, to co najwyżej ochoty, żeby spędzać go z nami. Ale… – Urywa, zapewne dlatego, że mina Anthony’ego staje się jeszcze bardziej złowróżbna niż zwykle. – Ale do rzeczy. Tylko się skup, dobrze? Mamy do ciebie jedno bardzo proste, ale bardzo istotne pytanie. Kiedy ostatnio widziałeś Simona?
Anthony rzuca mu zdziwione spojrzenie.
– Simona? – powtarza głucho.
– Księcia Hastingsa – podpowiada Colin, przybierając perfekcyjnie niewinny ton. – Męża naszej siostry. Wiesz, taki wysoki, ciemnowłosy, zawsze stoi w kącie z ponurą miną…
Benedict uśmiecha się szeroko, a Anthony prycha z irytacją, co tylko dowodzi tego, że żart był całkiem udany.
– Skąd mam to wiedzieć? Myślicie, że nie mam nic ważniejszego na głowie niż zapamiętywanie, kiedy kogo spotkałem? – Anthony wzrusza lekceważąco ramionami.
– Rzecz nie jest w tym, kiedy go spotkałeś – tłumaczy cierpliwie Benedict. – A w tym, od kiedy go nie widziałeś. Moim zdaniem odpowiedź brzmi: od rodzinnego obiadu tydzień przed debiutem Eloise. A to, pozwól, że ci przypomnę, było niemal rok temu.
Anthony marszczy brwi i zastanawia się przez chwilę.
– Jestem pewien, że nie…
– On ma rację – popiera Benedicta Colin. – Simon zignorował dokładnie każde zaproszenie, które otrzymał, a sam ani razu nie zdobył się na to, żeby kogokolwiek zaprosić. Nie uważasz, że to podejrzane?
– Cóż, zawsze był odludkiem… – Anthony podejmuje jeszcze jedną próbę zbagatelizowania tematu, ale Benedict nie daje za wygraną.
– Daphne nie ominęła ani jednego balu w minionym sezonie – przypomina. – On nie towarzyszył jej ani razu.
– I jeszcze się dziwicie, czemu byłem przeciwny temu małżeństwu…
– Ani razu nie przyszedł też z Daphne tutaj, mimo że matka wysłała mu nawet liściki z zaproszeniami – wtrąca Colin, a potem przyjmuje pełną ubolewania minę. – Liściki, które z pewnością były niezmiernie serdeczne, jako że, spójrzmy prawdzie w oczy, matka lubi go bardziej niż nas trzech razem wziętych…
– Jesteś pewien, że serdeczne liściki matki to zachęcająca do odwiedzin okoliczność? – kpi Anthony. – Naprawdę, nie ma co przesadzać, po prostu…
Benedict nie daje mu nawet skończyć zdania.
– Nie pojawił się nawet w czasie debiutu Eloise – zwraca uwagę. – A zanim stwierdzisz, że i tak zajmowaliśmy więcej miejsca niż w teorii każdej rodzinie przysługuje, dodam, że nie zaszczycił nas swoją obecnością również w Aubrey Hall, mimo że Daph pomagała matce organizować bal w tym roku.
Anthony zbywa jego wątpliwości lekceważącym machnięciem dłoni.
– To akurat jest zupełnie oczywiste – informuje. – Daphne specjalnie nie wzięła go ze sobą, żeby nie zwiększać liczby konkurentów do zwycięstwa w pall-mall. Całkiem słusznie zresztą, bo jest niestety niezły w tego typu grach. Oczywiście nie miałby szans na wygraną, ale mógłby…
– Ale mógłby spowodować, że twoje ostatnie miejsce będzie jeszcze odleglejsze od pierwszego – uzupełnia bezlitośnie Colin, głownie dlatego, że od Anthony’ego dzieli go bezpieczna odległość co najmniej trzech metrów. – Skoro na wszystko masz takie gładkie wyjaśnienie, to wiesz może też, co go powstrzymało od pojawienia się na twoim ślubie z panną Edwiną?
To nie jest pytanie szczególnie istotne w całej dyskusji, ale z pewnością warte zadania – choćby po to, żeby zobaczyć, jak uszy Anthony’ego robią się momentalnie czerwone.
– …I na twoim ślubie z Kate, skoro już o tym mowa – dorzuca litościwie Benedict.
– Cóż, z pewnością da się to… – plącze się zakłopotany Anthony. – Jeśli o ten pierwszy chodzi, to Daphne zapewne uznała, że nie jest to… Poza tym…
Młodsi bracia wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. Colin właściwie chętnie by go jeszcze trochę podręczył, ale Benedict jak zawsze okazuje się nad wyraz miłosierny.
– Spokojnie, bracie, nie musisz się wysilać – rzuca wesoło, choć wesołość ta brzmi na nieco wymuszoną. – Rozgryźliśmy już, że Daphne go zabiła. Chcieliśmy się tylko upewnić, czy chociaż tobie o tym powiedziała…
Fakt, że mętne tłumaczenia zaprezentowane przez Anthony’ego natychmiast rozwiały ich wątpliwości, nie wymaga skomentowania, Colin dodaje więc tylko:
– Bo gdyby nie powiedziała, trzeba by chyba sprawdzić, czy dobrze zakopała zwłoki. Samej mogło jej być ciężko…
Anthony przybiera nieco nieszczęśliwą minę.
– Powiedziała dopiero po fakcie – przyznaje z westchnieniem. – Ale na szczęście nasza siostra to nadzwyczaj zaradna kobieta i poradziła sobie doskonale bez nas. Po prostu wrzuciła ciało do stawu, a potem kazała go zasypać. Sami rozumiecie, taki staw to niebezpieczna sprawa, jeszcze dzieci mogłyby do niego powpadać…




T.L.


Ostatnio zmieniony przez Tina Latawiec dnia Wto 0:42, 17 Maj 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
die Otter
Jeździec Eomera


Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 1913
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ze stepów Rohanu

PostWysłany: Śro 22:33, 18 Maj 2022    Temat postu:

Kwiiiik! Szybko odgadłam, że ten fik nawiązuje do naszej rozmowy parę dni temu, ale i tak kompletnie nie spodziewałam się, że to się naprawdę tak zakończy. No i mnie przekonałaś - ten ficzek jest od początku tak kanoniczny i logiczny, że w efekcie nawet zakończenie kupuję w całości. Wiem, że jest głupawkowe, ale jednocześnie tak jak to napisałaś, to jakoś tak... działa? XD Poza tym znów tyle fajnych Bridgertonowych smaczkow - rodzinna rywalizacja sportowa, braterskie złośliwostki i żarciki ze ślubów Anthony'ego choćby, a w gruncie rzeczy troska - tym razem o Daphne, która oczywiście, że jest zaradną dziewczyną i nie potrzebowała pomocy w pozbyciu się męża oraz jego doczesnych szczątków. I jeszcze ómarło mnie zdanie z "zajmowaliśmy więcej miejsca niż w teorii każdej rodzinie przysługuje". Prawda, gdyby żyli dzisiaj, musieliby chyba mieć minibusa, żeby się przemieszczać XD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Opowiadania wszelkiej maści Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin