Forum Dolina Rivendell Strona Główna Dolina Rivendell
Twórczość Tolkiena
 
 » FAQ   » Szukaj   » Użytkownicy   » Grupy  » Galerie   » Rejestracja 
 » Profil   » Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   » Zaloguj 

Wpływ Tolkiena na nasze życie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Czas odpocząć
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa


Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3464
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ithilien

PostWysłany: Czw 16:31, 01 Sty 2009    Temat postu: Wpływ Tolkiena na nasze życie

Po długim namyśle doszłam do wniosku, że tan temat najbardziej pasuje właśnie do działu "Czas odpocząć". Mam nadzieję, że się nie mylę.

Przez pewne wczorajsze wydarzenie, które, by nie rujnować własnej reputacji, na razie przemilczę, doszłam do wniosku, że twórczość Tolkiena bardzo silnie oddziałuje na moje życie i to nie zawsze w sposób całkowicie rozsądny. W związku z tym stworzyłam ten temat, by dowiedzieć się, czy na was te książki też mają taki wpływ. Miewacie czasami sny o Śródziemiu? Wszystko kojarzy wam się z tolkienowskimi dziełami? Jakieś inne zachowania wskazujące na delikatne zaburzenie równowagi psychicznej o podłożu uzależnienia od książek? Laughing
Ja sama mam na ten temat bardzo dużo do opowiedzenia, ale napiszę o wszystkim później. Wolę, by ktoś inny zaczął opowieść o swoich wariacjach. Wink

T.L.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Sob 21:20, 03 Sty 2009    Temat postu:

Tino, poruszyłaś właśnie u mnie temat - rzekęWink
Tolkien miał - i ma! - ogromny wpływ na moje życie, czasem pozytywny, ale częściej lekko destrukcyjny i szaleńczy. Mój tolkienowski obłęd wybuchł u mnie nagle i niespodziewanie, gdzieś na jesieni 2006 roku, więc stosunkowo niedawno.
Początki były niewinne - po lekturze "Hobbita" czym prędzej zabrałam się do "Władcy Pierścieni", jeszcze niewinna i nie zarażona swoją elficką wariacją. Z tego co pamiętam, TVN puszczał w tym okresie ekranizację, więc pragnąc najpierw przeczytać książkę, a dopiero później uraczyć się filmem, musiałam przeczytać "Drużynę..." w ekspresowym tempie trzech dni, co jak na tamte czasy, było dla mnie nie lada wyczynem.
Ekranizacja bardzo mi się spodobała, zwłaszcza pewien złotowłosy elf, ale o tym khm-khm, może później. W każdym razie rzecz biorąc, pochłonęłam pozostałe tomy w ciągu miesiąca i na dobre stałam się tolkienomaniaczką. Książki te wypożyczyłam z biblioteki i pamiętam, że były cudownie stare, zaczytane, o postrzępionych rogach... takie książki z duszą. Spałam z nimi pod poduszką, przed snem musiałam przeczytać choć mały fragmencik, czasem nawet budziłam się w nocy tylko po to, by je dotknąć i uspokoić się, że to wszystko istnieje naprawdę. Marzyłam, śniłam, funkcjonowałam tylko śródziemiem aż do czerwca 2007, bo wtedy pierwszy raz poznałam cykl J.K. Rowling i moja miłość do Śródziemia troszkę wygasła.
Zanim jednak to się stało, uzbierałam kilka biografii Tolkiena, prawie wszystkie jego książki, jakieś przewodniki, bestiariusze, itp. itd. Nie mówiąc już o filmach, które mam na DVD.
Do tej pory pamiętam te wieczory z P., towarzyszką w tolkienowskim obłędzie, gdy po raz setny oglądałyśmy "Powrót króla", śliniąc się i dostając histerii, za każdym razem, gdy na ekranie pojawiał się Aragorn lub Legolas.
Nie skończyło się jednak tylko na tym. Potem przyszła mania na wszelkie rekwizyty ze Śródziemia. Z pobytu w górach przywiozłam sobie duży, czarny, drewniany miecz, który ochrzciłam Gurthang, na cześć miecza Turina, o takim samym kolorze. Możecie sobie wyobrazić, jak siedze w zatłoczonym autokarze, dumna jak paw i co rusz dźgam kogoś nim w oko, oczywiście przez przypadek.
Następnie szantażem i perswazją zmusiłam rodzinkę do zakupu łuku, co prawda nie elfickiego, ale lepsze to niż nic.
W te wakacje zaś uszyłam sobie własnoręcznie płaszcz Strażnika, wynalazłam gdzieś średniowieczną, zgrzebną tunikę, kozaki i już mogłam zmykać do Śródziemia.
O, tu mam gdzieś zdjęcie:


A jak to u było u was?Wink


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Nie 0:11, 04 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa


Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3464
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ithilien

PostWysłany: Pon 11:11, 12 Sty 2009    Temat postu:

Zaczęłam temat, więc teraz chyba czas na moją opowieść. Moja obsesja na punkcie książek Tolkiena zaczęła się już dość dawno temu. Zdaje się, że kiedy byłam bardzo mała rodzice czytali mi "Hobbita" albo "Kowala z Przylesia Wielkiego". Nie pamiętam dokładnie. W każdym razie wtedy jeszcze mnie to nie zachwycało. Właściwie niewiele później, bo gdy miałam sześć lat, tata zaszedł do księgarni, zobaczył na półce komplet tomów "Władcy Pierścieni" i po chwili namysłu zakupił go, twierdząc, że będzie mi się podobało. Umiałam już wtedy czytać, ale nie na tyle dobrze, by samodzielnie przebrnąć przez to dzieło. Tak więc spędziliśmy z tatą wiele dni na pochłanianiu trzech ksiąg. Musieliśmy co jakiś czas przerywać, bo uciekał mi wątek lub czegoś nie zrozumiałam, ale i tak byłam zachwycona. Od tamtej pory moja mania na punkcie książek Tolkiena trwa, z większą lub mniejszą intensywnością, ale nieprzerwanie.
Po moim pokoju walają się wszelkie książki i albumy związane ze Śródziemiem, komputer jest pełen zdjęć z filmu, wielki, kinowy plakat z "Dwóch Wież" czeka na swój czas, kiedy wreszcie wygospodaruję miejsce na jego powieszenie. "Władcę Pierścieni" czytałam miliony razy, aż dziwne, że ten egzemplarz kupiony przez tatę jeszcze trzyma się w całości. Ekranizacje filmowe widziałam nie mniej razy i mimo że znam je praktycznie na pamięć, oglądam za każdym razem, gdy są emitowane w telewizji (a czasem i częściej - mam je i na płytach DVD, i na kasetach video).
Swego czasu do jakiś chipsów dołączane były karty z bohaterami "Władcy Pierścieni". Miałam wtedy nie lada problem - nie jadałam chipsów, a karty chciałam koniecznie mieć. W końcu drogą przekupstwa i kombinatorstwa weszłam w posiadanie ponad dwustu i czułam się usatysfakcjonowana (nadal gdzieś je mam...).
Często miewam sny o Śródziemiu. Są to jedyne sensowne sny wśród natłoku bzdur. Większość niestety szybko zapominam, ale kilka co ciekawszych zapamiętałam. Nie będę ich tu opowiadać, bo to zbyt długa historia, ale mogę wymienić dwa ostatnie. W jednym byłam Eowiną (występował w tym śnie też Faramir, więc mój budzik uległ prawie roztrzaskaniu, gdy rano przerwał moje senne marzenia). W drugim toczyła się bitwa i zabili mnie orkowie.
W trzeciej klasie szkoły podstawowej postanowiłam zaszczepić swoją manię koleżance. Teraz wiem, że nie przepadała raczej za Tolkienem, ale cierpliwie znosiła moje wariacje, więc prawie do końca podstawówki spędzałyśmy cały wolny czas na dyskusjach o "Władcy Pierścieni". Miałyśmy straszliwy ubaw, szczególnie gdy nachodziło nas na oglądanie filmu. Nie potrafiłyśmy usiedzieć cicho i bez przerwy komentowałyśmy i dostawałyśmy ogólnej głupawki. W szczytowym punkcie tego szaleństwa doszłyśmy do wniosku, że słowo "masło" brzmi podobnie jak "Sauron". Stałym elementem naszych wariacji były też kalambury o "Władcy Pierścieni". Po jakimś czasie zabrakło nam pomysłów, ale i tak świetnie się bawiłyśmy. Szczególnie lubiłyśmy odgrywać Gandalfa (drewniany, rzeźbiony kijek, który kurzy się w rogu mojego pokoju uznawałyśmy za czarodziejską laskę).
Później tematy naszych rozmów jakoś się zmieniły, ale znalazłam nowe ofiary do zamęczania. Konkretnie pewne znajome rodzeństwo (ale oni też lubią dzieła Tolkiena, więc nie męczę ich zbytnio). Również miewamy bardzo ciekawe dyskusje i quizy na temat Śródziemia, ale o tym można by pisać godzinami. Najbardziej interesująco robi się, gdy memu koledze odbija i zaczyna udawać Golluma. Kończy się to zazwyczaj tym, że ja i jego siostra uciekamy z wrzaskiem, by nas nie pogryzł i/lub udusił. Wink
To tak w skrócie. Ogólnie rzecz ujmując odbija mi kompletnie i niestety jest to zaraźliwe.

T.L.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Sob 14:55, 07 Lut 2009    Temat postu:

"Władcę Pierścieni" przeczytałam jeszcze w podstawówce, jakieś... ekhm... dwadzieścia lat temu... kiedy jedyną jego ekranizacją była koszmarna kreskówka (mówię z doświadczenia: dostałam to to en lat temu na VHS w prezencie bodajże gwiazdkowym i dzielnie obejrzałam... chyba nie do końca, bo nie zdzierżyłam; nie życzę sobie takiej traumy już nigdy w życiu! Evil or Very Mad ). Przeczytałam, bo kuzyn kupił i mówił, że fajne. Wręcz się zabijaliśmy z bratem o kolejne tomy...

I cóż, spodobało mi się. To była zresztą jedna z pierwszych - jeśli nie w ogóle pierwsza - powieść fantasy, jaką czytałam. Potem przyszły kolejne i muszę przyznać, że są wśród nich książki, które od Tolkiena wolę. Ale prekursorstwa odmawiać mu nie zamierzam.

"Hobbita" przeczytałam jakiś czas później. I niespecjalnie przypadł mi do gustu. Nastawiona na coś w rodzaju "Władcy..." zawiodłam się tym, że "Hobbit" to, było nie było, powieść dla dzieci. Z jednej strony dużo bardziej infantylna niż "Władca...", z drugiej trochę razi trąceniem myszką - coś jak powieści Makuszyńskiego, szczególnie "Przyjaciel wesołego diabła", którego z każdym rokiem czyta mi się coraz ciężej.

"Silmarillion" dostałam w prezencie z jakiejś okazji (na własne życzenie, żeby nie było), ale chociaż od tego dnia minęło sporo lat, jeszcze nie zdołałam go przeczytać. Przytłoczył mnie mnogością danych, imion, faktów; trochę jak "Mitologia" Parandowskiego, ale nawet mocniej, bo przynajmniej część imion z "Mitologii" znałam, a przy "Silmarillionie" nie miałam takiego szczęścia. Zamierzam do tej książki kiedyś wrócić - odkurzę ją i przeczytam...


Jeśli chodzi o oddziaływanie Tolkiena na mój żywot człowieka nie do końca poczciwego, to jest ono niewielkie, odległe w czasie, ale jednocześnie dość znaczące. Mianowicie zdając egzamin do liceum (tak, za moich czasów zdawało się egzaminy do szkoły średniej; ja miałam z języka polskiego i matematyki) trafiłam na cudowny temat "Jeden dzień w krainie moich marzeń". Ponieważ byłam wtedy raczej na bieżąco z "Władcą Pierścieni", a "Hobbita" jeszcze nie czytałam, podobnie jak innych powieści fantastycznych, krainą moich marzeń okazało się Śródziemie. Napisałam więc okropnie melancholijne opowiadanko, o którym dziś myślę raczej z trwogą niż z dumą, jak to znalazłam się w Śródziemiu i zachciało mi się odwiedzić Elronda w Rivendell, ale zastałam zamek pusty... Och, ach... Coś strasznego Rolling Eyes. Co nie zmienia faktu, że dostałam za nie maksymalną ilość punktów, a polonistka przez kilka pierwszych tygodni - tzn. zanim zdążyła się na mnie poznać Twisted Evil - patrzyła na mnie z błyskiem w oku.


I to wszystko. Mało, prawda? Snów tolkienowskich nie miałam, ale to nic dziwnego, bo z reguły nie śni mi się nic związanego z książkami czy mangami / anime, nawet tymi, do których jestem o wiele bardziej przywiązana, niż do "Władcy...". A nawet jeśli takie sny miewam, to po przebudzeniu nie pamiętam ich, niestety. Na konwenty jeździłam prawie wyłącznie mangowe (a jeśli nawet na fantastyczne, to raczej po to, by uczestniczyć w części mangowej), w żadnym LARPie nie brałam udziału, a w RPG grałam tylko Warhammerowskie i to bez jakiegoś wielkiego zaangażowania.

Może dzięki Wam coś się w tej materii zmieni Wink.
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Pią 17:17, 05 Cze 2009    Temat postu:

Zaczęło się od tego, że zabrakło mi miejsca na moje ukochane książki, kiedy byłam w czwartej-piątej klasie podstawówki. Na półce obok moich ślicznie wydanych książek typu "Ania z Zielonego Wzgórza" stały trzy nieludzko zniszczone egzemplarze z pierścieniem na tylnej okładce. Były taty. Poszłam do niego ze skargą na brak miejsca i prośbą o usunięcie nieestetycznych okropieństw. Usłyszałam, że nie ma mowy i mam to sobie przeczytać to zrozumiem dlaczego. Rok wcześniej tato powiedział to samo o Świecie Dysku, który pokochałam, więc wzięłam się też za Tolkiena. I wpadłam.
Niestety, pochodzę z małej wsi, gdzie fantastyka jest traktowana po macoszemu, więc nie miałam okazji z nikim dzielić mojej pasji (podobnie było z mangą - czułam się czasem jak kosmita w mojej klasie). Nauczyłam się wszystkich wierszy z Władcy Pierścieni, ogłupianie ludzi cytatami z nich było niezłą zabawą. Na gwiazdkę w gimnazjum dostałam (dzika radość) i przeczytałam bardzo szybko "Silmarillion", zwłaszcza że tato stał nade mną czekając, aż mu go pożyczę. Był on zresztą częścią mojej pracy maturalnej.
Moja miłość do Tolkiena się nie zmniejszyła, jedynie ewoluowała w nieco bardziej rozsądną. Nie zmuszam już przyjaciół do czytania WP, wiedząc, że to z góry przegrana sprawa. Ale czasem, jak nikt nie słyszy, lubię sobie trochę pośpiewać...
"W Dwimordenie, w Lorienie
Rzadką błądzą ludzkie cienie
Rzadko człowiek widzi blask
Który lśni tam cały czas..."
Powrót do góry
Ariana
Kronikarka z Imladris


Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 17:44, 05 Cze 2009    Temat postu:

No to i ja się przyłączę do wspominek Smile
Z Tolkiena pierwszy był Hobbit - miałam to jako lekturę chyba w szóstej klasie podstawówki. Przeczytałam, a jako że przygodówki pochłaniałam w zastraszających ilościach, to przypadło mi do gustu. Jakoś mnie do Władcy nie ciagnęło. Po jakimś czasie, to było w zimie 2005 roku, na HBO leciały Dwie wieże. Pamiętam, że jak wyszła ekranizacja pierwszej części to tata przyniósł i oglądał, ale wtedy byłam chyba za mała i się znudziłam. No to stwierdziłam, że zobaczę, czy nadal mi sie to nie podoba, bo jakby nie było trochę słyszałam. No i zaczęłam ogląda Dwie wieże na półgwizdka. Że mi wpadł w oko pewien blondyn, do tej pory się wstydzę. W każdym bądź razie efektem oglądania Dwóch wież do północy było wykopanie starego maminego wydania Władcy i przeczytania go. Żeby było śmieszniej, próbowałam namówić przyjaciółkę, a ona nie chciała. Była u mnie razem z młodszą siostrą, kiedy na HBO znowu leciała druga część i ja sobie włączyłam, żeby si nagrywało, Chciałam oglądać, ale one nie chciały i wyszło na to, że bawiłyśmy się w chowanego a ja jak tylko mogłam to leciałam na dół żeby trochę pooglądać. Skończyło się na tym, że obejrzałyśmy całość do końca razem, a potem moja przyjaciółka i jej siostra też kupiły Władcę i przeczytały. Niedługo potem na TVNie leciała Drużyna i dzielnie ją nagrałam ze wszystkimi reklamami <jeszcze gdzieś mam kasetę>. Poszłyśmy raz z moim wujkiem na wycieczkę, którą on organizował w swojej podstawówce, w której uczył. Miałyśmy świetną zabawę, ja na poczekaniu zrobiłam łuk i robiłam za Legolasa <>blondynką jestem> a one za Aragorna i Gilmiego. Wujkowi, choć o tym nie wiedział, przypadłą rola Saurona xD.
Jak to wtedy na mnie wpłynęło? Na pewno na początku, kiedy jeszcze strasznie podobał mi sieLegolas, upinałam sobie włosy do tyłu. I tak poszłąm na testy kompetencji xD. Na szczęście szybko mi to przeszło. Poza tym chorowałam na płaszcz <i dalej choruję> ale jakoś nie umiem się zabrać, zeby taki z czegoś zrobić. Miałam zakusy na kupienie naszyjika Arweny, ale dałam sobie spokój. Obecnie poszukuję broszki do sukienki i nie obraziłabym się, gdyby to był listek Wink
Łuk już wtedy miałam <efekt fazy na Winnetou> i razem z przyjaciółką strzelałyśmy do tarczy e steropianu <przeprowadzałam się wtedy i mieszkałam na półbudowie>. Do tej pory pamiętam strzałę z przyklejonym gwoździem. Niestety gdzieś ją wcięło, ale zrobiony przez starszego kolegę łuk mam do tej pory.
Poza tym znowu zaczęłam męczyć babcię, żeby uszyła mi sukienkę, taką jak ta biała Eowiny z Dwóch wież. Bardzo mi się podobają te szerokie rękawy. Muszę chyba w wakacje ponudzić, żeby mnie nauczyła szyć, to sama sobie zrobię.
Taa, w podstawówce latałam z łukiem, a w liceum porównuję matematyczkę do Saurona. I ile razy to zrobię, dostajemy głupawki razem z inną przyjaciółką, z którą siedzę w ławce. W wyniku takiej głupawki na gg powstały różne dzikie kupleciki. I jakoś dziwnym trafem powiedzenie przy tej przyjaciółce "Frodo" również kończy się głupawką.
Jak jeszcze na mnie wpłynął Władca? Najbardziej tp chyba tak, że zabrałam się za pisanie. Chociaż przyznaję ez bicia, że teraz wróciłam do Władcy po prawie dwóch latach. Ze zgrozą przypomniałam sobie historie, jakiechodziły mi kiedyś po głowie i byłam wdzięczna Valarom, że wtedy nie miałam dość cierpliwości, żeby je spisać.
Długo by chyba wymieniać, ale tp chyba "grzech główne". Na koniec nie z tematem dodam, że jadąc codziennie do szkoły mijam salon sukien ślubmnych "Arvena". Zero skojarzeń.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tina Latawiec
Strażniczka Białego Drzewa


Dołączył: 07 Lis 2008
Posty: 3464
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ithilien

PostWysłany: Pią 17:57, 05 Cze 2009    Temat postu:

Też przez jakiś czas chciałam mieć taką sukienkę jak Eowina. Strasznie mi się podobała, lecz względy praktyczne przeważyły - sukienek i spódnic nie znoszę, więc zadowoliłam się bluzką w podobnym stylu.

A swojego psa chciałam nazwać Pippin, ale moja mama powiedziała, że nie zapamięta. XD W końcu dostał inne, choć też pochodzące z "Władcy Pierścieni" imię, ale to już oddzielna historia...

T.L.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ariana
Kronikarka z Imladris


Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 18:19, 05 Cze 2009    Temat postu:

Bluzkę z lekko poszerzonymi rękawami już mam. A sukienki i spódnice bardzo lubię i obecnie jestem na etapie szukania jakiejś letniej kiecki, która by była długa do kostek <widział ktoś taką?> I żeby nie była taka karbowana "gniotka". Zaczynam coraz poważniej myśleć o uszyciu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Pią 18:38, 05 Cze 2009    Temat postu:

Cytat:
A swojego psa chciałam nazwać Pippin, ale moja mama powiedziała, że nie zapamięta. XD W końcu dostał inne, choć też pochodzące z "Władcy Pierścieni" imię, ale to już oddzielna historia...


Aj, opowiedz, Tino :) Ja pewnego podwórzowego kundelka nazwałam Brego ;) Mina pani dozorczyni była niezapomniana...


Cytat:
Obecnie poszukuję broszki do sukienki i nie obraziłabym się, gdyby to był listek


Ariano, ja znalazłam właśnie taką broszkę. I wiąże się z tym dość niesamowita historia. W zeszłym roku spędzałam wakacje na Mazurach. Pewnego dnia, razem z przyjaciółką pojechałyśmy nad jezioro Wigry, zwiedzać pobliski klasztor. Tuż przed bramą klasztorną stał namiot. Taki zwykły, zielony, jednoosobowy. Przypominał trochę ten namiot Włóczykija z Muminków :) A przed namiotem siedział na trawie facet, prawdopodobnie niepełnosprawny, bo obok leżąły kule. Przed sobą miał rozłożoną matę, a na niej różne wyroby ręczne. Biżuterię, jakieś hawty, koronki, oprawione kamyki i ... broszki. W kształcie liści.
Na ten widok obie rzuciłyśmy się z piskiem do oglądania ;) Nagle, mężczyzna mówi do mnie: Podobają ci się, prawda, Kasiu?
Ja zdębiałam. Skąd on mnie zna? A on tymczasem zwraca się do mojej przyjaciółki: po wakacjach do drugiej klasy gimnazjum idziecie? Koleżanka oszołomiona wybąkała tylko ciche "tak". Obie kupiłyśmy broszki i trochę z nim porozmawiałyśmy. Okazało się, że jest artystą plastykiem, który jeździ po całej Polsce ze swoimi wyrobami, zarabiając na rehabilitację i śpiąc cały czas tylko w namiocie. Dał nam nawet swoją wizytówkę - nazywał się Gołębiowski, albo Gołębiewski. Nie mogę sobie teraz przypomnieć, niestety. Po powrocie opowiedziałam o nim mamie i okazała się, że ona również go zna, bo bywał w naszym Łódzkim Domu Kultury. Mama spotkała go zaś pierwszy raz na ul. Piotrkowskiej - sprzedawał tam właśnie swoje "dzieła". Gdy oglądała jeden z naszyjników, zagadnął ją: "Trudna jest teraz młodzież, prawda pani Basiu?". A mama o mało nie dostała zawału, bo niby skąd jakiś obcy facet miałby znać jej zawód (jest nauczycielką w liceum) i imię? I dlatego tak zapamiętałam tego niezwykłego człowieka :)

A broszka wygląda tak:



/wybaczcie za przynudzanie ;)


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pią 18:53, 05 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Ariana
Kronikarka z Imladris


Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 18:56, 05 Cze 2009    Temat postu:

Ładna, ale ja gustuję w srebrze i w srebro celuję. Zwłaszcza, że ostatnio odkopałam kupioną dawno temu bransoletkę z ciemnego "starego" srebra i szukam czegoś do niej. A Terpiłowskich i Aparcie nic nie znalazłam, ale muszę się przejść na stoisko, na którym kupowałam bransoletkę, może tam coś znajdę.
Bransoletka ma powtarzający się listek i kwiatek. Jak mi się uda to wrzucę zdjęcie, na razie bluetooth odmówił współpracy.
A pan był jasnowidzem?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Pią 19:14, 05 Cze 2009    Temat postu:

Hi hi, może i jasnowidzem? Ale dar na pewno miał ;)

Jej, ja też uwielbiam stare srebro. Ma w sobie coś takiego... klasycznego. Złota nie lubię, zresztą generalnie nie noszę biżuterii. Nawet uszu nie mam przekłutych. Tylko od bronsoletek jestem uzależniona - takich rzemykowych, lub z drewnianymi koralikami.

O Eru, ale nam się offtop zrobił ;)
Powrót do góry
Gość






PostWysłany: Sob 14:23, 19 Wrz 2009    Temat postu:

W moim przypadku tolkienistyka jest wieloletnią, wspaniałą przygodą, której niektóre aspekty zmieniały się i nadal zmieniają tak, jak zmieniam się ja sama. Gdyby nie tolkienistyka, nie wzięłabym się za własne zmagania literackie, nie zainteresowałabym się kulturą materialną i wzornictwem, nie wiem, czy z taką pasją robiłabym zdjęcia i czy w ogóle wykonywałabym obecny zawód grafika i "składacza". Na pewno wszystko, co się składa na moje życie, byłoby inne. Moja wieloletnia pasja sztukami walki średniowiecznej Europy byłaby zapewne tylko rozwijającą i wspaniałą formą ruchowej rekreacji, ale chyba na tym by się kończyło, nie byłoby w niej tego "drugiego dna", tego sensu, który motywuje mnie do ćwiczenia i zmagania z własnymi słabościami.

No i coś, co jest chyba najważniejsze - nie poznałabym tak wspaniałych ludzi i nie wiem, czy miałabym tak bliskich przyjaciół Smile Nie spędziłabym pięknych chwil na różnych tolkienowskich imprezach. Nie wiem, czy moje życie bez Śródziemia byłoby tak samo ciekawe.

Co by było, gdyby... Wink Nie lubię spekulować - tak się stało, że Legendarium poruszyło bardzo mocno moje serce. I wdzięczna jestem losowi za to, że wszystko się właśnie tak potoczyło, że Śródziemie stało się współistniejącym światem, w którym aby się znaleźć, trzeba tylko chcieć Smile
Powrót do góry
Ariana
Kronikarka z Imladris


Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 22:38, 24 Sty 2010    Temat postu:

Wpływ... poza tym, że szyć zaczęłam? Kolejne wytwory
[link widoczny dla zalogowanych]
skońcozny płaszcz i nieskończona tunika. Sukienka w drodze, jak będzie, to się pochwalę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Isena
Główny obsługiwacz respiratora


Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 724
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Fangorn

PostWysłany: Wto 23:23, 26 Sty 2010    Temat postu:

Wpływ?
Nieodnotowano. (Ja ZAWSZE byłam dziwna.)
Może trochę inaczej patrzę teraz na pola i przyrodę, i mam świra na kolejnym punkcie.

U mnie pierwszy był Potter.
Mama czytała mi HPiKF kiedy jeszcze sama miałam problemy z czytaniem.
HP wrósł w moje dzieciństwo i we mnie, więc sądzę, że Władca go raczej nie pobije, choć bardzo się stara. (:


Ostatnio zmieniony przez Isena dnia Wto 23:27, 26 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marysia



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 632
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 18:43, 28 Sty 2010    Temat postu:

Ach, to może i ja coś dodam? :]
Twórczość Tolkiena od zawsze była w naszym domu. Zaczęło się od "Hobbita", którego brat przeczytał mi, jak miałam jakieś... pięć lat? Tak, coś koło tego. No i bardzo mi się książka podobała, oczywiście. Smile
Niestety film oglądałam najpierw, zanim przeczytałam "Władcę...", bo mama twierdziła, że jestem za mała na czytanie tej trylogii, aczkolwiek film pozwoliła mi oglądnąć i spodobał mi się jeszcze bardziej, zwłaszcza, że potem brat oglądał go na gminnie, a ja razem z nim. ;] No, w każdym razie, doszło do tego, że w wieku jedenastu lat wzięłam do ręki "Drużynę..." i zaczęłam czytać, potem "Dwie Wieże", no i "Powrót króla". Wtedy to był najsilniejszy okres w moim życiu, kiedy tak wzięło mnie na twórczość Tolkiena i "Władca..." stał się moją wielką pasją do tego stopnia, że zaczęłam zamęczać koleżanki ciągłym paplaniem o książce i filmie. xD
W te wakacje chciałam jeszcze zabrać się za "Silmarillion", ale jakoś nie dałam rady... Ale przynajmniej zaczęłam! ;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lalaith
Slashynka Czarodziejka


Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 2704
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Dorlomin

PostWysłany: Nie 12:57, 14 Lut 2010    Temat postu:

Mój plan niestety nie wypalił. Bowiem rok temu, właśnie trzynastego lutego Lai przestąpiła próg Dolinki. I chciałam opisać, co się przez ten rok zmieniło. Cóż, piszę dzisiaj.

Tolkienowi zawdzięczam naprawdę sporo. Te sześć czy siedem lat, od kiedy przeczytałam 'Władcę' po raz pierwszy, upłynęły mi na całkowitej fascynacji Śródziemiem. Chcąc nie chcąc, każdy świat stworzony przez innych autorów porównywałam do Śródziemia. Nie trzeba chyba dodawać, że wszystko wychodziło na tym gorzej. Ale miłość do fantastyki zalęgła się w moim sercu i nie sądzę, żeby szybko mi odpuściła : D
Po drugie, Tolkienowi zawdzięczam Was, dziewczęta. Stałyście się dla mnie bardzo ważne i w sumie trudno mi wyobrazić sobie życie bez Dolinki.
Po trzecie, dzięki Wam, a co za tym idzie, dzięki Tolkienowi, zaczęłam pisać więcej, lepiej, ciekawiej. W ten sposób mogę rozwijać siebie.

A jak się zaczęło? Nawet już nie pamiętam : )

Lai
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aeria
Szara Eminencja


Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1415
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gondor

PostWysłany: Pon 19:11, 15 Lut 2010    Temat postu:

Wpływ Tolkiena na moje życie? Niech na ja się zastanowię... <wpełza na wygodny fotel trzymając w jednej łapce kubek z ciepłą czekoladą, a w drugiej pierwszy tom 'Władcy...'>
Jak się zaczęło? Pozwolę sobie na małą retrospekcję. Cofnijmy się o jakieś trzy lata.
Chyba szukałam jakiejś kasety VHS, wyciągnęłam kilka rzeczy, które stały z przodu półki i odkryłam za nimi... Trylogię. W takim kieszonkowym wydaniu, połowa zeszytu A5. Wyciągam, przeciągam po książkach ręką, żeby pozbyć się kurzu. Przyglądam się z zainteresowaniem i zastanawiam, skąd to się tam wzięło. Wystawiam głowę z pokoiku.
-MAAAMOOO! Skąd my mamy trylogię Tolkiena?!
No i się okazało, że mamy nie tylko trylogię, ale również 'Hobbita' (którego aktualnie gdzieś wcięło) i 'Silmarillion'! No to wzięłam się za czytanie 'Hobbita' (kiedy go tylko wyjęłam zza kaset i przetarłam szmatką, żeby pozbyć się kurzu). Potem jakoś się złożyło, że jechałam do sanatorium. Wzięłam ze sobą trylogię. W takim uzdrowisku nie ma zbyt wielu rzeczy do roboty w wakacje, więc zamiast siedzieć na stołówce z innymi dzieciakami (które były bardzo niedojrzałe jak na swój wiek...) zamykałam się w pokoju i w spokoju czytałam. Doszłam wtedy do końca 'Dwóch wież'. I się zacięłam. Po mniej więcej 20 stronach 'Powrotu Króla' zatrzasnęłam książkę i dałam sobie z nią spokój. Nie miałam nastroju, nie chciało mi się tyle czytać. O ile pierwszą i drugą część czytałam z zainteresowaniem ('Drużynę...' oglądałam kilka razy, 'Dwóch wież' ani razu, bo tata nie nagrał, jak leciało na tvnie, więc jakoś przebrnęłam przez książkę), ostatnia jakoś mnie... Przytłoczyła. I odłożyłam ją na bok. Mniej więcej na rok. W następne wakacje również byłam w sanatorium. Kiedy pojechałam do domu na przepustkę, odkopałam w swoich rzeczach trylogię. Stwierdziłam, że tym razem uda mi się doczytać do końca. I się udało :] Potem, w ostatnie wakacje, czytałam wszystko od nowa (nie wspomnę, ile razy w międzyczasie udało mi się to obejrzeć ;]), ale dotarłam jedynie do połowy trylogii. Nie mogę się przemóc, żeby przeczytać rozdziały z Samem, Frodem i Gollumem. Nie cierpię ich (rozdziałów, nie bohaterów).
Koniec retrospekcji.

No to teraz wpływ...
Gdy siedzimy z siostrą i oglądamy po raz enty ekranizację to się śmiejemy, komentujemy i ogólnie przeszkadzamy innym w oglądaniu, bo znamy dobrze wszystkie filmy ;] Mamy też utarte teksty, np. gdy ktoś ma 'dziwną' (czyt. ohydną, brzydką) twarz, to zgodnie krzyczymy: 'To krewny Krzywego Ryja!' (w 'Powrocie Króla' był taki ork, co dowodził tymi orkowymi wojskami pod Minas Tirith. No i on miał dosłownie krzywy ryj, przepraszam za wyrażenie, ale inaczej się tego nie da określić. Tak mu skóra oko zasłaniała.... No, ogólnie Krzywy Ryj.)
W wakacje odrobinę wciągnęłam do Śródziemia moją kuzynkę. Miałyśmy taką fazę, że przed snem czytałyśmy różne książki. Ja kolejny raz 'Dwie wieże', ona jakieś Harlequiny. Pewnej nocy ona stwierdziła, że ten Harlequin, którego akurat czytała, nie ma żadnej akcji i na potwierdzenie przeczytała fragment. Faktycznie, flaki z olejem. No to ja jej zaczęłam czytać fragment, na którym akurat byłam. Droga orków z Pippinem i Merrym do Isengardu. Na chwilę przerwałam, bo E. chciała, żebym jej coś wyjaśniła. Zgubiłam fragment i się jej pytam: 'Kaj to było?', a ona na to z pełną powagą: 'Gdzieś pod pachą (w domyśle - u orka).' No i potem zawsze, jak się ktoś pytał 'Gdzie to było?' to my chórem 'Gdzieś pod pachą!' i w śmiech ;] Oprócz tego miałyśmy jeszcze zaciesz z innego fragmentu 'Dwóch wież', kiedy to Pippin mówi do orka 'Macaniem po ciemku niewiele wskórasz'. Po tym E. stwierdziła, że Tolkien jest ciekawszy od jej Harlequina i czytałam na głos prawie cały rozdział ;] Ubaw był przy tym zacny. To są właśnie piękne chwile, których bym nie przeżyła, gdyby w moim życiu nie istniała twórczość Tolkiena... Po takim nocnym czytaniu na głos nazajutrz wychodziły z tego różne głupie teksty, tudzież rymowanki okolicznościowe, np. Sarumanie, Sarumanie, czy chcesz zjeść z nami śniadanie? ;] A tekst Pippina to już na stałe wszedł do naszego słownika. Poziom Harlequinów nim oceniałyśmy. ;]
Oprócz tego? Porównania ze światem tolkienowskim, pisanie opowiadań, moja pierwsza wymyślona bohaterka, nie bazowana na kimś realnym... Poprawa angielskiego (przez czytanie fanfiction ;]), zainteresowanie walką (niekoniecznie na miecze, ale taką zwykłą). Dzięki 'Władcy Pierścieni' poznałam wielu wspaniałych ludzi, z którymi w życiu bym nie zamieniła słowa i nie dowiedziałabym się, jacy są świetni...

Zawsze chciałam mieć taką suknię jak Eowina (chyba nie jestem jedyna ;]) Strasznie podobają mi się takie szerokie rękawy. Gdybym umiała szyć, to bym sobie taką zrobiła. Moja mama kiedyś szyła sobie spódnice i sukienki, ale teraz nie ma czasu, żeby mnie tej sztuki nauczyć. A szkoda... Już sobie wyobrażam, jak bym wyglądała w czymś takim z moimi włosami uczesanymi na modłę elficką... <rozmarzyła się>

To by było chyba na tyle... Dziękuję za uwagę. <spełza z fotela z pustym kubkiem po czekoladzie w jednej i z pierwszą częścią trylogii w drugiej łapce>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ariana
Kronikarka z Imladris


Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 0:10, 17 Lut 2010    Temat postu:

Cytat:
takim kieszonkowym wydaniu, połowa zeszytu A5.

Zapewne masz stare wydanie z Czytelnika. Ja też pierwsze takie właśnie czytałam, mama mi wygrzebała na półce jak spytałam, czy mamy Władcę po obejrzeniu Dwóch Wież.
Szycie naprawdę nie jest trudne, Aerio, z doświadczenia wiem. Trochę już załapałam, jak to się robi i naprawdę łatwo idzie. Tylko jeszcze nie umiem zapięć robić, a czeka mnie, tfu, wszycie zamka.

Wpływać to obcnie ja zaczynam na otoczenie. Mama ostatnio pyta czy chcę wina, (eo)wina. Albo podśpiewuje Stopy hobbita. Tolkienizuje mi się chałupa, tylko tata nie chce przeczytać, poprzestał na obejrzeniu filmów wieki temu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość






PostWysłany: Czw 15:27, 18 Lut 2010    Temat postu:

Wpływu jako-takiego u mnie nie widać.
Chociaż, nie! Dzięki panu Tolkienowi na poważnie zainteresowałam się fantastyką i stałam się jej wierną fanką. Wprawdzie nie miałam okazji przeczytać wszystkich jego dzieł, aczkolwiek zamierzam się za to w najbliższym czasie zabrać.
Powrót do góry
Laluna



Dołączył: 19 Wrz 2015
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 14:25, 14 Lis 2015    Temat postu:

Wpływ Tolkiena na moje życie? Ogromny.
W szczególności odczuwają to osoby, z którymi rozmawiam, bo cały czas nawijam o hobbitach, elfach, czarodziejach i w zasadzie nikogo to nie obchodzi o czym mówię (jest tylko jedna osoba, z którą mogę o Tolkienie porozmawiać).
Poza tym jeszcze niedawno plotłam sobie warkoczyki, by być jak Fili i Thorin. Ostatnio uczesałam się na elfa. Ponadto rysuję postacie z Hobbita i Władcy Pierścieni nałogowo. Teraz na większość sytuacji patrzę przez pryzmat Tolkienowskiej twórczości. Zgłębiałam też wiedzę na temat języków Tolkiena, uczyłam się Tengwaru. Ponad to ilekroć gram na pianinie to zaczynam od ,,In Dreams'' z filmu Władca Pierścieni. Wiem, że to co piszę jest bardzo nieskładne ale wpływ Jego twórczości jest na mnie ogromny. Nawet zaczęłam pisać coś w rodzaju wiersza, oczywiście o Pierścieniu. Tak już mam. Podobnie było z Piratami z Karaibów, Sherlockiem, Ojcem Mateuszem... Jedno wiem na pewno: Tolkien uzależnia Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Laluna



Dołączył: 19 Wrz 2015
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 14:25, 14 Lis 2015    Temat postu:

Wpływ Tolkiena na moje życie? Ogromny.
W szczególności odczuwają to osoby, z którymi rozmawiam, bo cały czas nawijam o hobbitach, elfach, czarodziejach i w zasadzie nikogo to nie obchodzi o czym mówię (jest tylko jedna osoba, z którą mogę o Tolkienie porozmawiać).
Poza tym jeszcze niedawno plotłam sobie warkoczyki, by być jak Fili i Thorin. Ostatnio uczesałam się na elfa. Ponadto rysuję postacie z Hobbita i Władcy Pierścieni nałogowo. Teraz na większość sytuacji patrzę przez pryzmat Tolkienowskiej twórczości. Zgłębiałam też wiedzę na temat języków Tolkiena, uczyłam się Tengwaru. Ponad to ilekroć gram na pianinie to zaczynam od ,,In Dreams'' z filmu Władca Pierścieni. Wiem, że to co piszę jest bardzo nieskładne ale wpływ Jego twórczości jest na mnie jak już mówiłam ogromny. Nawet zaczęłam pisać coś w rodzaju wiersza, oczywiście o Pierścieniu. Tak już mam. Podobnie było z Piratami z Karaibów, Sherlockiem, Ojcem Mateuszem... Jedno wiem na pewno: Tolkien uzależnia Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Laurelin



Dołączył: 25 Maj 2016
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Lothlorien

PostWysłany: Pią 9:30, 29 Lip 2016    Temat postu:

<znowu odświeżam temat>
Myślę, że pływ Tolkiena na moje życie jest z pewnością wielki, mimo tego, że przez fascynację jego książkami przechodzę dopiero od listopada 2015 roku. Przy czytaniu Władcy (części czytałam niestety w odstępie ok. dwóch/trzech miesięcy) stopniowo stawałam się bardziej..."elficka", i tak wiem, jak dziwnie to brzmi, Very Happy. Po prostu patrzę na świat inaczej, interesują mnie inne dziedziny, np. sztuka. Stałam się bardziej... delikatna, romantyczna, uwielbiam melancholijne piosenki i smutne historie, deszczowe lub jesienne dni, kiedy mogę wsunąć się pod cieplutką kołderkę, czytać i popijać herbatkę Smile Chętnie noszę wianki i spinki w postaci kwiatów. Znacznie różnię się od moich znajomych ze szkoły (o czym często już wspominałam) i nie chodzi tutaj tylko o wieczne opowiadania moich koleżanek: "a wiesz, bo szłam po mieście z Józią, no i tam siedziało takich trzech chłopaków, no i..." Nie wstawiam też selfie na Facebooka z dzióbkiem i inspirującym cytatem, którego wiele z samych osób go umieszczających na swoich profilach nie rozumie. Teraz liczy się to, aby być "fajnym", mieć super drogie ubrania, typu sweterki za 100 zł, nakładać na siebie na co dzień tusz do rzęs i czerwoną pomadkę Mr. Green Ja natomiast nie mam zamiaru być kolejną lalką z tej samej fabryki co reszta dziewczyn (nie mówię o wszystkich, zdarzają się normalne xd).
Oprócz tego zmienił mi się nieco gust, nie tylko preferuję subtelną odzież, ale też taką biżuterię, znacznie bardziej wolę łańcuszki czy bransoletki z motywami liści lub kwiatów.
Hmm... Mam zamiar poprosić tatę albo wujka (rzeźbi przepiękne rzeczy w drewnie, a na komunię podarował mi własnoręcznie robioną huśtawkę), żeby zrobił mi łuk wraz ze strzałami.
Wcześniej zapomniałam wspomnieć o tym, że polubiłam nosić sukienki, także te długie oraz rozpuszczone włosy. Moje włosy są długie, blond i lekko pofalowane, niekiedy czuję się jak Eowina. XD
W Noc Świętojańską moja podstawówka organizowała tańce przy ognisku w długich sukniach właśnie, niesamowicie zwiewnych, do tego nocą, przy gwiazdach i słowiańskiej muzyce. Dlaczego jestem już w gimnazjum i nie mogłam wziąć udziału?
Lubię też odgrywać scenki z Władcy Pierścieni czy Silmarillionu. Najczęściej jestem w nich elfem, tę rasę najbardziej polubiłam. Obecnie przeżywam żywą fascynację pierworodnymi, zresztą, kocham marzyć i potrafię leżeć na łóżku lub łące pogrążona w myślach, więc czasami przypominam elfy. xP
Sporo obrazów, które widuję, kojarzy mi się z <zastanawia się, czy napisać LOTR czy Sillmariolion XD) książkami Tolkiena, pisała już o tym bodajże Tina, gdzieś wyżej. Ostatnio jestem sobie u sąsiadki, patrzę na ścianę... Toż to Aman! Ocean, góry i równiny pokryte niby różową mgłą, łagodnie srebrzące się w świetle gwiazd, ale zachowujące też kobaltowe refleksy... Istne cudeńko. Podam kolejny przykład - stoję sobie w kuchni, patrzę, a za kominem jest schowany czarno-biały obraz. Podchodzę bliżej, przyglądam się. Arwena i Aragorn podczas swojego pierwszego spotkania, no wypisz, wymaluj!
Tak na marginesie, wielką Jodłę Srebrną, rosnącą w moim ogrodzie, nazwałam Celeborn.

Wydaję mi się, że napisałam już wszystko, ale na pewno sobie jeszcze coś kiedyś przypomnę. paa
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aeria
Szara Eminencja


Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 1415
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gondor

PostWysłany: Czw 1:49, 28 Lis 2019    Temat postu:

Aktualizacja tematu: Tolkien tak wpłynął na moje życie że nawet po dziesięciu latach można się odezwać na Dolince i usłyszeć czyjąś odpowiedź. Wszyscy na Dolince są wspaniali, i cieszę się ogromnie, że was poznałem <3
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dolina Rivendell Strona Główna -> Czas odpocząć Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
subMildev free theme by spleen & Programosy
Regulamin